poniedziałek, 22 czerwca 2015


2.   Bo przy niektórych oddycha się łatwiej.




   Diana przekroczyła próg jedną nogą i mocniej pchnęła drzwi, które lekko uderzyły o ścianę. Wszystko było na swoim miejscu, w mieszkaniu panował taki sam porządek jak wtedy, gdy Diana je opuszczała. Dziewczyna oparła się ręką o ścianę, gdy poczuła, że robi jej się słabo. Serce biło jej jak szalone, a oddech stał się nierówny, urywany. Oddychała z wielkim trudem. To był pierwszy raz od bardzo dawna, gdy miała tak silne duszności. Zrobiła kilka kroków do przodu i zakręciło jej się w głowie. Opadła na łóżko i próbowała się uspokoić. Od jakiegoś czasu starała się odstawić tabletki uspokajające i panować nad dusznościami. Z każdym kolejnym oddechem było jej coraz lżej. Podniosła się i przeszła do kuchni. I gdy tylko zobaczyła chłopaka w czarnym kapturze, stojącego do niej tyłem najpierw pisnęła przestraszona, a później upadła z łoskotem na podłogę. Straciła kontrolę nad swoim ciałem. Chłopak rzucił się na podłogę i podniósł jej głowę. Od razu rozpoznała te niesamowicie błękitne jak ocean tęczówki, które w tamtym momencie wydawały się przestraszone. 
- Diana... - wyszeptał i położył dłoń na jej policzku. Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego dotyku i zaczęła się dusić. Nie mogła już złapać oddechu. Tym razem Luke był bardziej opanowany. Przeszukał kieszenie dziewczyny i znalazł inhalator. Wsunął go jej do ust i umożliwił jej ponowne oddychanie. 
- Luke... - wyszeptała, lecz nie miała tyle siły by się podnieść i go przytulić. W jej oczach był inny. Jakby bardziej pewny siebie, opanowany. Jego blond włosy wystające spod kaptura aż lśniły swoją jasnością. Miał bardziej wyraźne rysy, bardziej szczery uśmiech. Luke chwycił jej dłoń i splótł ich palce. Jego ciepła dłoń idealnie pasowała do jej zimnej dłoni. Podniósł ją lekko i ułożył sobie na kolanach, plecami opierając się o szafkę kuchenną. Drugą dłonią delikatnie gładził jej włosy. 
- Zmieniłaś kolor... na rudy? - zapytał lekko rozbawiony. Diana podniosła głowę i spiorunowała go gradem wściekłych spojrzeń. Luke tylko uśmiechnął się jak niewiniątko. Ucałował ją we włosy i oparł się podbródkiem o czubek jej głowy. Zastygli w swoich objęciach jakby cały świat przestał istnieć. Panowała między nimi cisza, którą zakłócał tylko hałas przejeżdżających aut, dochodzący z otwartego okna tuż nad ich głowami. 
- Włamałeś mi się do mieszkania... To jest legalne? - zapytała Diana udając powagę, lecz od razu cicho się roześmiała. Wtuliła się w rozgrzane ciało blondyna i położyła policzek na jego klatce piersiowej skupiając swoją uwagę na każdym jego oddechu. Chłopak gładził delikatnie dłonią jej plecy. Wodził palcami wzdłuż linii kręgosłupa przyprawiając Dianę o przyjemne dreszcze. 
- Nawet nie zadzwoniłaś... - powiedział w końcu smutnym tonem sprawiając, że Diana podniosła głowę i spojrzała na niego. Przez kilka sekund wpatrywali się w siebie jakby nieświadomie, po czym oboje odwrócili wzrok zawstydzeni. Po raz kolejny zapadła między nimi cisza, którą Diana postanowiła przerwać.
- Bo wiedziała, że gdybyś ze mną porozmawiał jeszcze bardziej bolał by Cię brak mojej obecności... - odparła bawiąc się końcówkami włosów. Nie chciała spoglądać mu w oczy, wiedziała, że zobaczy w nich nic innego jak smutek i żal. A ona nauczyła się już żyć z poczuciem winy, nie potrzebowała go więcej. W końcu kątem oka spojrzała na niego. Nie patrzył na nią, lecz był spokojny. 
- Mówisz o mnie, czy o sobie? - zapytał z niepewnością w głosie, a ich spojrzenia znowu się spotkały. Niewidzialne iskierki zapłonęły w ich oczach, lecz oboje świetnie potrafili to ukryć. 
- O nas, Luke - westchnęła spuszczając wzrok na palce. Blondyn objął ją mocniej i przyciągnął do siebie. Nie było między nimi żadnej przestrzeni. Diana wtuliła się w niego i upajała zapachem odurzających perfum. 
   Już od dawna nie czuła się tak bezpiecznie. Może dlatego, że tak dawno nie czuła jego silnych ramion, sposobu w jaki ją nimi otulał. Brała na siebie całą winę za ich rozstanie, była świadoma tego, że to nie on zawinił, bo wszystko jeszcze mogli naprawić. To ona zrezygnowała z nich. Tak jakby ich miłość nie była niczym ważnym. Dopiero w momencie, w którym jej dotknął, w którym poczuła jego obecność zrozumiała, jak bardzo za nim tęskniła. Na początku nie potrafiła się do tego przyznać, jakby tęsknota za nim była czymś złym, czymś, czego powinna się wstydzić. Teraz wstydziła się tego, że była słaba, a on musiał się nią opiekować jak nieporadnym dzieckiem. 


***

   Nocna lampka stojąca na stoliku była jedynym źródłem światła, które w tym momencie umożliwiało im patrzenie na siebie. Za oknem znowu padał śnieg. Drobne śnieżynki opadały na szybę i powoli ześlizgiwały się po niej, aż zamieniły się w kropelkę wody i pozostawiały po sobie mokry ślad jak sanki na śniegu. Księżyc świecił jaśniej niż kiedykolwiek i zdawać by się mogło, że to była bardzo ponura noc, lecz Diana i Luke byli szczęśliwi na przekór całemu światu. Rudowłosa rozłożyła koc na łóżku i położyła dwie puchowe poduszki. Podkręciła kaloryfery by oboje nie zmarzli tej nocy. Luke siedział przy stoliku i przeglądał jej szkicownik zafascynowany każdym rysunkiem, nawet tym nieudanym.
- Czy to... - zaczął niepewnie wpatrując się w portret na jednej ze stron. Podniósł wzrok na Dianę, lecz ta szybko zamknęła zeszyt i przerwała mu w połowie zdania.
- Taaaak... - przeciągnęła, a krwistoczerwony rumieniec oblał jej policzki. Luke jednak ponownie go otworzył i przyjrzał się rysunkowi. W jego oczach dało się wyłapać nieznajomy dotąd blask. Uniósł brwi zdumiony i znowu zwrócił się do Diany:
- Wygląda zupełnie jak zdjęcie - powiedział rozchylając lekko usta i przygryzając wargę, obracając przy tym kolczyk między zębami. Diana stanęła tuż za jego plecami o spojrzała na swoje dzieło ukazujące właśnie Luke'a. Jego szeroki uśmiech i oczy, które jakby też się uśmiechały.
  Westchnęła i poszła do kuchni po gorącą czekoladę do której dodała jeszcze kilka pianek. Postawiła dwa kubki na tackę i obejrzała się przez ramię. Luke klęczał przed stolikiem i z niezwykłym skupieniem rysował coś w szkicowniku Diany. Na widok jego lekko rozchylonych warg, przymkniętych oczu i grzywki, która po całym dniu zaczęła opadać mu na czoło uśmiechnęła się i poczuła ciepło w żołądku. Od czasu kiedy zobaczyła go w swoim mieszkaniu i pomógł jej z dusznościami nie miała już ataku astmy. Co więcej, oddychało jej się dużo łatwiej, dużo spokojniej.
   Chwyciła tackę i wróciła do pokoju. Blondyn szybko odrzucił ołówek i zamknął szkicownik, robiąc przy tym minę niewiniątka. Pokiwała tylko bez przekonania głową i opadła na łóżko. Wtuliła głowę w poduszkę, a Luke szybko ułożył się tuż za nią. Objął ją lekko w pasie i ucałował we włosy. Diana lekko zadrżała i wciągnęła głośno powietrze.
- Coś się stało? - zapytał i zwinnie obrócił ją na plecy, a sam opierał głowę na łokciu by mógł swobodnie na nią patrzeć. Diana spojrzała mu w oczy i szybko odwróciła wzrok na sufit, kompletnie skupiając na nim swoją uwagę. Nie odpowiedziała - Ej... - szepnął i palcem obrócił jej podbródek zmuszając ją, by na niego spojrzała.
- Nie uważasz, że jesteśmy troszeczkę - pokazała palcem, że ma na myśli naprawdę niewiele - za młodzi by kochać? - zapytała, a Luke z uwagą jej słuchał i gdy skończyła tylko szeroko się uśmiechnął.
- Sugerujesz, że powinniśmy załatwić sobie sfałszowane dowody, na których będziemy mieli po trzydzieści lat?- odpowiedział pytaniem na pytanie i ucałował ją czule w czoło - Wiek nie ma znaczenia, odległości czy różnice też. Tu chodzi o to żeby ludzie byli ze sobą szczęśliwi, a nie do siebie pasowali.
   Po tych słowach zapadła między nimi krótka cisza. Wpatrywali się w siebie jakby wciąż nie mogli uwierzyć, że leżą w tym samym łóżku i mają siebie obok. Luke chwycił dłoń Diany i splótł ich palce uważnie się im przyglądając.
- Widzisz? - pokazał skinieniem głowy ich dłonie - Pasują do siebie idealnie.
   Po raz kolejny spojrzał na dziewczynę i położył dłoń na jej biodrze powoli się zbliżając. Nachylił się lekko i pocałował ją najpierw delikatnie, później z większą namiętnością i pragnieniem. Tak jakby to był ich pierwszy pocałunek, ten najważniejszy. Czuli bicie swoich serc, oddychali nierówno, i odsunęli się od siebie tylko na moment by złapać oddech i znów złączyć usta. Byli blisko siebie, bliżej niż kiedykolwiek. Cieszyli się swoją obecnością, gdy noc stawała się coraz ciemniejsza i coraz bardziej niezadowolona z ich szczęścia i bliskości. Ale to nie miało znaczenia, byli tylko oni, reszta świata już się nie liczyła.


3 komentarze:

  1. O jejciu! <3333
    Jak słodko! *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaaaaa w końcu razem ! Jak ja kocham tą dwójkę , są przecuuuuudowni <3 !
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieje się, dzieje! Po trailerze już wiem, że będzie wiele momentów, w których będę płakać c;
    Czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń