czwartek, 2 kwietnia 2015


3.   Bo on był trudniejszy do kochania... 


Tydzień od ostatniego spotkania.

Zatrzasnęła drzwi za sobą i powolnie zdjęła lekką kurtkę. Odwiesiła ją na miejsce i poszła do kuchni, gdzie jej mama przygotowywała już obiad. Lecz nie była tam sama. Po raz kolejny miały zjeść obiad z Ronem, mechanikiem, który naprawiał ich pralkę dokładnie tydzień temu. Pojawił się w ich mieszkaniu po raz trzeci. Między Shay, a mężczyzną narodziło się uczucie, którego Diana nie potrafiła zrozumieć. Szanowała to, że jej matka chce ułożyć sobie życie, na nowo się zakochać, lecz nie przyswajała wiadomości, że jej ojczymem miał być brodaty facet po czterdziestce z brzuchem wielkości piłki plażowej.
Bez słowa zajęła koło niego miejsce i wyciągnęła z kieszeni spodni telefon. Z wielką nadzieją go odblokowała, lecz nie dostała żadnej wiadomości. Lekko rzuciła nim na stół i podparła się na łokciu spoglądając przez okno.
- Znowu się nie zjawił? - zapytała Shay, wciąż stojąc tyłem do reszty domowników i bez przerwy mieszając coś w dużym garnku. Diana westchnęła cicho i przymknęła na moment powieki.
- Nie wiem o kogo Ci chodzi - odparła zrezygnowana, bo ten temat powracał za każdym razem, gdy ona wracała do domu z parku i nie spotykała go tam. Od tygodnia, dzień w dzień chodziła na tą rzeźbioną, drewnianą ławkę i czasem nawet przez kilka godzin po prostu czekała. Na kogoś kto nigdy nie wracał.
- O tego, dla którego już straciłaś głowę - odwróciła się do córki i jedną ręką podparła się o biodro, a w drugiej trzymała drewnianą łyżkę. Rzuciła córce to matczyne spojrzenie, przez które Diana od razu się otwierała. Zupełnie zapominając o obecności Rona, który siedział cicho i przysłuchiwał się całej rozmowie zaczęła się cicho zwierzać.
- Bo minął już tydzień, a on wciąż nie przyszedł - schowała twarz w dłonie i potarła mocno oczy, chcąc się jakoś zmotywować do bycia bardziej obojętną. Spojrzała na matkę, która postawiła przed nią talerz z obiadem i zajęła miejsce przy stole - Może już o mnie zapomniał... - pomieszała łyżką w talerzu z zupą, by po chwili odsunąć go od siebie - Albo ma już dziewczynę.
- Musiałby mieć niezły tupet, żeby świadomie narobić Ci nadziei, a później zostawić. Ale uważasz, że ten chłopak właśnie taki jest? Może ma dobre serce, tylko brak mu odwagi - kobieta spiorunowała córkę burzą nieprzyjemnych słów, które utkwiły w jej głowie na dobre. Przez resztę obiadu rozmyślała nad tym, w którym momencie tak zaczęło jej zależeć. Bo była zupełnie świadoma tego, że nie może wyrzucić go ze swoich myśli. Zamieszkał w nich na dobre, a właśnie tego Diana chciała uniknąć.


Dwa tygodnie od ostatniego spotkania.

Po raz kolejny wracała z parku z opuszczoną głową, wpatrując się w swoje beżowe balerinki. Słońce mocno ogrzewało skórę, więc rozpięła wszystkie guziki sweterka gdy stała przed pasami czekając aż wszystkie auta przejadą lub znajdzie się ktoś na tyle uprzejmy, by się zatrzymać i ją przepuścić. Szybkim krokiem przeszła na drugą stronę ulicy i założyła kosmyk włosów na ucho. Z każdym razem gdy szła do parku i nie spotykała tam chłopaka, wracała z coraz mniejszą nadzieją. Powoli zaczynała godzić się z myślą, że chłopak był, ale odszedł i prawdopodobnie już go nie zobaczy. Pociągnęła za klamkę i weszła na klatkę schodową. Nierównym tempem wchodziła po kolejnych schodkach, wciąż wpatrując się w swoje buty. Zarzuciła włosami do tyłu i zatrzymała się, gdy pozostało jej ostatnie dziesięć schodków do przejścia.
- Już myślałem, że nie wrócisz - powiedział zadowolony chłopak siedzący na ostatnim schodku. Diana rzuciła mu jedno, obojętne spojrzenie i szybko ominęła go stając przed drzwiami do mieszkania. Wyciągnęła z kieszeni klucze i szybko wsunęła je w zamek - Ale, że o co Ci chodzi? - zapytał zupełnie zdezorientowany i rozłożył szeroko ramiona. Odwróciła się gwałtownie tak, że stali twarzą w twarz.
- O to, że po dwóch tygodniach pojawiasz się tak nagle i liczysz, że wszystko będzie super i pięknie - odpowiedziała szybko na jednym oddechu i zrobiła krok w tył, żeby już chwilę później zamykać za sobą drzwi. Zatrzymała ją jednak stopa chłopaka wsunięta pomiędzy drzwi, a framugę. Uderzyła go butem w stopę, lecz ten ani drgnął - Idź sobie - powiedziała cicho, nawet nie spoglądając mu w oczy.
- Tego właśnie chcesz? - uniósł jedną brew i wsunął dłonie do kieszeni. Diana znowu spojrzała mu w oczy i przez dłuższą chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Poczuła jak zasycha jej w gardle. Rzuciła się na drzwi do swojego pokoju i wbiegła do środka. Z szuflady przy łóżku wyciągnęła inhalator równocześnie opadając na kolana. Wsunęła go do ust i nacisnęła jego górną część. Po kilku sekundach mogła już spokojnie oddychać. Odłożyła przedmiot na miejsce i siedziała na podłodze tak długo, aż poczuła jak ktoś chwytaj ją pod ramiona i podnosi. Luke posadził ją na łóżku i objął delikatnie ramieniem, a Diana zupełnie zapominając o wcześniejszej złości wtuliła w chłopaka jak w ulubionego pluszaka. Pogłaskał ją po włosach, by chwilę później ją w nie ucałować.
- Dalej chcesz żebym sobie poszedł? - wymamrotał jej do ucha i niecierpliwie wyczekiwał odpowiedzi. Wydawało się, że cisza jaka wtedy zapadła trwała wieki. Dziewczyna wciągnęła cicho powietrze i zrzuciła rękę chłopaka ze swojego ramienia.
- Tak - odparła krótko i zaczęła nerwowo bawić się bransoletką. Nie spoglądała na Luke'a chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego, bo wiedziała, że jego błękitne tęczówki wystarczą by zmieniła zdanie. Blondyn wstał powoli i ruszył w stronę wyjścia - Jeśli obiecasz, że wrócisz - dodała wstając, a chłopak odwrócił się do niej ostatni raz. Podniosła na niego wzrok i zobaczyła jak uśmiecha się do niej miło. Przeczesał dłonią włosy i oparł się ramieniem o framugę drzwi. Dziewczyna przestępowała z nogi na nogę, nerwowo wyczekując odpowiedzi.
- Masz to jak w banku - puścił do niej oczko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Diana stała przez chwilę na środku pokoju nie wiedząc co ze sobą zrobić. Potarła ramiona i uśmiechnęła się do siebie, by chwilę później cieszyć się jak małe dziecko. Opadła bezładnie na łóżko i przymknęła powieki, by wrócić do tego oceanicznego błękitu tęczówek chłopaka, na którego musiała czekać dwa tygodnie.

***

Weszła do mieszkania,  w którym pachniało świeżym praniem i przywitała się ze starszą kobietą, przytulając ją mocno. 
- Cześć babciu - odsunęła się i ściągnęła kurtkę mokrą od deszczu. Przeszła do salonu gdzie czekała na nią gorąca czekolada. Zajęła miejsce koło babci i ogrzała dłonie o rozgrzany kubek. 
- Jesteś głodna, Słońce? - chwyciła dłoń wnuczki i mocno ścisnęła, poprawiając okulary, które zsunęły się z jej nosa. 
- Babciu... - wywróciła oczami zabierając dłoń z uścisku kobiety. Poczuła jej wzrok na sobie, zatroskany i zaniepokojony, lecz nie podniosła wzroku z pary unoszącej się nad czekoladą. 
- Chodzi o chłopca? - zapytała niespodziewanie kobieta, zwracając tym uwagę Diany. Ta zrobiła tylko zdziwioną minę i westchnęła cicho. 
- Miłość jest do kitu -  stwierdziła opadając bezradnie na oparcie kanapy. 
- Kochanie, to właśnie miłości człowiek szuka przez całe swoje życie. Jak bezwartościowym człowiek byłby stworzeniem, gdyby nie pragnął miłości i nie potrafił kochać - odparła cicho i przytuliła dziewczynę.
- A możesz MU to wytłumaczyć? - zapytała zrezygnowanym tonem, wciąż przytulając się do drobnego ciała babci. Kobieta pogłaskała dziewczynę po policzku i uśmiechnęła się delikatnie, choć Diana na nią nie patrzyła.
- Naucz go kochać. Może on jeszcze nie potrafi...

8 komentarzy:

  1. Omgfgfgfg genialny :) Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała końcówka. Spodobała mi się. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Luke ma jakieś plany wobec Diany (niekoniecznie dobre). Gdzie on się niby podziewał przez te dwa tygodnie? Przeczuwam, że wydarzy się coś złego...
    Babcia jak babcia, kochana i zawsze chce nas utuczyć na siłę :D Fajnie, że mama Dian ułożyła sobie życie. Miłość nie wybiera, ale ten Ron mógłby chociaż o siebie zadbać.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Słońce ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny! Masz bardzo fajny styl pisania. I ta końcówka! Genialna! KOCHAM i czekam na więcej! ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  4. CZEMU?
    Czemu usunęłaś bloga o Calumie? Tak bardzo go lubiłam...
    Płaczę... foch

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Niedawno natrafiłam na Twojego bloga, ale nie chciało mi się go od razu skomentować, za co strasznie przepraszam. Teraz jednak postaram się
    to nadrobić. Jestem Ci to winna. :)
    ,,Brzuch wielkości piłki plażowej", kochana, jeszcze nikt, nigdy nie rozbawił mnie tak jak ty. Niby cztery wyrazy, ale na moich ustach zagościł uśmiech. Szczerzę się teraz do telefonu jak głupia. Dobrze, że jest ciemno i nic nie widać!
    Na początku miałam ochotę go udusić. Zniknął na dwa tygodnie, nie dając znaku życia. Mam nadzieję, że jej to wytłumaczy, bo ja tak szybko mu nie odpuszczę. Takich rzeczy się po prostu nie robi. Przecież ma jej numer telefonu, wie, gdzie mieszka to dlaczego nie podszedł i nie powiedział jej, że wyjeżdża? No w sumie dziwnie by to wyglądało. ,,Cześć, to ja, chłopak z gitarą. Nie będzie mnie przez dwa tygodnie. Nie dostaniesz ode mnie znaku życia. To pa." Tak, zdecydowanie idealnie. (Czujesz ten sarkazm?)
    Na szczęście się pojawił i (oby) nie opuści jej na dłużej. Znowu będzie jak dawniej, co mnie strasznie cieszy. No bo tak jakby oni są dla siebie przeznaczeni.
    Główna bohaterka wydaje się być bardzo krucha i delikatna, skryte w sobie, jakby coś, a raczej ktoś zniszczył jej psychikę. Nie wiem, może to tylko moja bujna wyobraźnia. W każdym razie i tak ją lubię.
    A on zaś, jest kochany, utalentowany, miły, wesoły, opiekuńczy. Również darzę go sympatią. Mam nadzieję, ze tego nie zepsuje.
    Jej babcia wydaje się być bardzo mądra osobą i jak to babcia - kochaną. Uwielbiam babcie. Są najlepsze!
    Przy okazji chciałabym Cię zaprosić do siebie; za-gu-bio-na.blogspot.com
    Byłoby mi bardzo miło, gdybyś zostawiła po sobie jakiś ślad.
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobała mi się wypowiedź babci o miłości *.* Taka zwięzła, praktyczna ale filozoficzna
    śliczne
    weny
    Jogurtowa

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo......kochane, bardzo mi się spodobało :D
    Czekam na nn i zapraszam do mnie :)
    występuje Luke <3
    http://allieemilycarter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Nominowałam cię do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz tu: http://pod-jednym-dachem-5sos.blogspot.com/p/liebster-awards.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń