sobota, 21 marca 2015

1.  To nie było wymarzone, pierwsze spotkanie... 




Podciągnęła kolana pod brodę i mocniej ścisnęła ołówek, który w tej chwili złamał się na pół. Cisnęła nim o ścianę i schowała twarz w poduszkę. Była zła, że jej kreatywność nagle wyparowała. Odłożyła szkicownik na etażerkę i wsunęła stopy w puchowe kapcie z uszami myszki. Potarła oczy ze zmęczenia i poszła do kuchni. Nie spodziewała się, że o drugiej w nocy spotka tam mamę.
- Ej, Shay - zaczęła - O tej godzinie powinnaś być już w łóżku.
Lubiła bawić się w mamuśkę i mówić do rodzicielki po imieniu. Usiadła naprzeciwko kobiety i spojrzała na lekko pomarszczoną twarz i zmęczone oczy.
- Jim jeszcze nie wrócił... - wytłumaczyła Shay opuszczając głowę i wpatrując się w parę unoszącą się nad kubkiem z herbatą.
  Takie sytuacje zdarzały się nawet zbyt często. To był nieunikniony moment każdego dnia, gdy obie siedziały w kuchni i czekały na mężczyznę, który zawsze wracał pijany i ledwo trzymał się na nogach. Te noce - bo wracał dopiero późną nocą - bardzo zbliżyły do siebie Shay i Dianę. To już nie była relacja matka - córka, one były już najlepszymi przyjaciółkami.
Popijały ciepłą herbatę, gdy drzwi do mieszkania otworzyły się z hukiem. Obie aż podskoczyły.
- Gdzie byłeś? - zapytała ostro matka Diany, krzyżując ręce na piersi. Miała już wyćwiczoną minę wściekłej, odpowiedzialnej kobiety. Tysiące razy musiała znosić to zupełnie pozbawione szacunku zachowanie Jima - Zadałam Ci pytanie - dodała spokojniej, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
- U kolegi - podparł się o ścianę, gdy na moment stracił równowagę. Zbliżył się do Shay chcąc dać jej całusa w policzek, lecz kobieta odsunęła się.
- Jutro się stąd wynosisz - dodała ostro i odwróciła się tyłem do mężczyzny, spoglądając w okno. Te słowa zszokowały nawet Dianę. Też miała już dosyć tych bezsennych nocy i ciągłych kłótni, ale nawet nie myślała, że jej matka zrobi coś takiego. Jim zaczął ostro przeklinać i wyzywać kobietę. Kopnął kuchenkę, przez co kilka patelni spadło z słabych gwoździków i z hukiem uderzyło o podłogę - Taki przykład dajesz siostrzenicy... - odwróciła się i smutnym wzrokiem zilustrowała bałagan.
Diana wstała i szybko wyszła z pomieszczenia. Wróciła do swojego pokoju i usiadła pod ścianą. Słysząc dalszy przebieg kłótni, wiedziała, że za jakiś czas to się skończy. Albo zabiorą ją do rodziny zastępczej, albo do psychiatryka. Podciągnęła kolana i oparła się o nie łokciami. Przeczesała palcami gęste, długie włosy i próbowała zignorować wojnę odbywającą się w kuchni. Lecz, gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła coś w niej pękło. Wybiegła z pokoju, wsunęła szybko trampki i wyszła z mieszkania, trzaskając przy tym drzwiami. Zeskakiwała po schodach ocierając łzy spływające po policzkach.
Widok kłócących się matki i Jima był już codzienną rutyną. Ale człowiek w końcu nie wytrzymuje, jeśli ma serce tak miękkie jak Diana. Wyszła na zewnątrz i udała się prosto do parku. Do jedynego miejsca w tym mieście, gdzie czuła się zupełnie swobodnie i gdzie mogła zawsze wrócić. Przebierała szybko nogami po wilgotnym chodniku, bo jeszcze godzinę temu deszcz utrudniał widoczność, a teraz tylko lekkie powiewy wiatru rzucały jej włosami. Usiadła na mokrej ławce i przytuliła się do własnych kolan. Odchyliła głowę do tyłu i zaciągnęła się tym wilgotnym powietrzem. Zapach tuż po deszczu utrzymywał się w parku i sprawiał, że czuło się tą świeżość i czystość.
Uspokoiła się, ale to nie wystarczyło. Mocne drapanie zaczęło ściskać jej gardło, nie mogąc złapać oddechu wyprostowała się i gorączkowo zaczęła przeszukiwać kieszenie. W tym momencie ktoś przejeżdżał na rowerze przez park i zatrzymał się przy dziewczynie.
- Wszystko dobrze? - usłyszała męski głos, ale duszności nie pozwalały jej skupić się na nieznajomym. Powoli przed jej oczami pojawiała się mgła. Traciła przytomność. Wciąż kaszląc zachwiała się na nogach.
- Inha... - nie dokończyła, opadając w ramiona przechodnia i przewracając go. Chwycił ją mocno i przyciągnął do siebie. Wsunął dłoń w kieszeń jej dresowych spodni, w których zawsze spała i wyciągnął inhalator. Wstrząsnął go mocno i wsunął w usta dziewczyny. Nacisnął na jego górną część, a dziewczyna mocno zaciągnęła się i wstrzymała oddech, by powietrze dostało się do płuc. Po kilku sekundach mogła już normalnie oddychać.
Nieznajomy pomógł jej wstać i posadził ją na ławce. Dopiero teraz Diana mogła mu się przyjrzeć. Na plecach miał gitarę, a czarny kaptur zakrywał jego włosy. Cały był ubrany na czarno, lecz twarz miał bledszą niż powinien. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny i ściągnął materiał, uwalniając blond czuprynę. Poznała go od razu. To ten sam chłopak, którego widziała grającego gdzieś na mieście. Wyciągnął do niej rękę i oddał inhalator, jej jedyny ratunek przed śmiercią.
- Co tutaj robisz? - rozejrzał się po parku, jakby kogoś szukał - Sama... - dodał.
- Musiałam się przewietrzyć - spuściła wzrok na małe urządzenie w jej dłoniach. Usłyszała tylko ciche westchnięcie i zobaczyła jak chłopak wstaje i podnosi swój rower.
- Ja udam, że Ci wierzę, ale musisz dać się odprowadzić - spojrzał na nią magnetycznym wzrokiem, aż dreszcz przeszył ciało dziewczyny. Doszła do wniosku, że chłopak uratował jej życie, więc dlaczego miałaby się go obawiać? Wstała powoli i ruszyła z chłopakiem przez park w stronę jej mieszkania.
- Masz astmę? - zapytał kopiąc jeden z kamieni na chodniku, a ten potoczył się gdzieś w gęstą trawę.
- Yhym - wymamrotała, wpatrując się w kamienny chodnik przed nią - Dzięki, tak w ogóle... - dodała niepewnie. Chłopak spojrzał na nią, a ona tylko kątem oka zobaczyła jego szeroki uśmiech. Nie odpowiedział, jakby codziennie ratował komuś życie i nie oczekiwał podziękowań.
- Moja siostra też ma astmę - odparł.
- I stąd wiedziałeś jak się tym posługiwać - dokończyła za blondyna i pomachała inhalatorem. Przeszli jeszcze przez pasy i byli już przed wejściem do jej bloku.
Ostatni raz rzuciła chłopakowi to pełne wdzięczności spojrzenie i weszła do środka. Lecz chłopak nie zamierzał jej jeszcze zostawiać. Ruszył pewnym krokiem za dziewczyną. Ta dopiero po chwili spojrzała przez ramię za siebie i zobaczyła blondyna.
- Co ty wyrabiasz? - zatrzymała się i zmarszczyła brwi.
- Pilnuję żebyś się nie udusiła na schodach - odpowiedział jej poważnie, lecz zaraz się uśmiechnął. Zrezygnowana pokonywała kolejne schodki, odczuwając mocniejszy ból w łydkach. Gdy byli już przed jej mieszkaniem odwróciła się do niego. Nieprzyjemna cisza panowała na klatce schodowej, doprowadzając do szału Dianę. Wojna w jej mieszkaniu już się skończyła i najwidoczniej wszyscy poszli spać.
- Dam już sobie radę - powiedziała oschłym głosem i zrobiła krok do tyłu w stronę drzwi. Blondyn wsunął dłonie do kieszeni i wzruszył lekko ramionami. Otworzyła drzwi i powoli weszła do środka. Zostawiła jeszcze małą szparę i pożegnała chłopaka przyjaznym uśmiechem. Odpowiedział jej tym samym, lecz dalej stał w miejscu. Jego tajemnicze pojawienie się w chwili, kiedy był potrzebny sprawiło, że Diana obdarowała go zaufaniem, choć nawet nie znała jego imienia.
Niechętnie zamknęła drzwi do końca i dopiero wtedy zauważyła, że przez cały czas wstrzymywała oddech. Wypuściła powietrze z płuc i potarła zmęczone już oczy. Po omacku weszła do swojego pokoju. Buty zostawiła przy łóżku i zanurzyła się w białej pościeli. Przytuliła się do poduszki, lecz długo nie mogła zasnąć. Nie przez to, że prawie udusiła się w parku o drugiej w nocy, lecz przez to, dlaczego to się nie stało.


Witaj zagubiona osóbko.
Zdradzę Ci sekret. 
Jeśli przebrniesz przez pierwsze rozdziały, to 
obiecuję, że później będzie przyjemniej ;)



5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. Zazdroszcze talentu. KOCHAM i czekam na więcej.: *
    ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Gngfxfvfgbvh genialny *.* czekam na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, genialnie piszesz! :)
    Żal mi Diany, jej rodzice wiecznie się kłócą. Jim nie jest za bardzk odpowiedzialnym ojcem.
    Czyżby nasza Di poczuła coś do tego chłopaka? Czekam na kolejny :))

    http://scar-never-fade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest jej ojciec tylko wujek :)
      Poczekamy zobaczymy xx

      Usuń
  4. Osz ty! Jej naprawdę masz talent do pisania :))
    no, no robi się coraz ciekawiej
    czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń